Wydawać by się mogło, że od samego początku tematyka walk o Kołobrzeg była mocno eksploatowana propagandowo w lokalnej pasie. Tak jednak nie było.
Przez pierwsze lata, w lokalnej prasie na próżno szukać obszernych artykułów omawiających bój o Kołobrzeg. Dopiero powstanie "Głosu Koszalińskiego" w 1952 roku, jako organu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, pozwoliło na szersze omawianie spraw kombatantów na łamach prasy partyjnej, ale w ujęciu lokalnym. Tyle, że po 1953 roku ukazywały się pojedyncze artykuły, najczęściej autorstwa Alojzego Srogi, które miały charakter publicystyczny i wspomnieniowy. W 1954 roku z rocznicą walk "o wyzwolenie Kołobrzegu" zbiegł się II Zjazd PZPR, który zajął najważniejsze strony. Tak też jest w wydaniu z 1954 roku, gdy ukazał się piąty odcinek serii "Jak to w Kołobrzegu było" właśnie autorstwa Alojzego Srogi. 20 marca A. Sroga napisał propagandową partyjną nowomową tekst o wyzwoleniu Koszalina. Relacji z Kołobrzegu nie było. Ale za to w dodatku społeczno-kulturalnym z tego samego dnia ukazał się wiersz o walkach o Kołobrzeg autorstwa Franciszka Fenikowskiego:
"(...) Naprzód! Naprzód! Las z cegły
rąbią armat topory:
pnie kominów w gruz legły,
leci tynk — strzępy kory.
Patrol. Dłonie żołnierza
parzy zmilkły automat.
Nagle... Trudno uwierzyć!
Huk dwóch słychać kanonad.
Dymem krztuszą się usta,
oczy ślepną od blasku...
I nagle: przestrzeń pusta,
buty skrzypią po plasku.
To on, huczy pleśń piękną
wtórząc działom falami.
Plutonowy uklęknął:
Bałtyku Wolność przed nami.
Jak ze starych warzelni ponad Drzewnym Rowem
rosły dymy nad miastem, przystanią i molo,
w sypkim plasku skrzypiały koła Jakby znowu
ruszały w drogę wozy z rybami i solą.
Orły — ptaki spragnione nisko ku morzu przypadły,
stały wojska szeregi, stał czołgów mur pancerny,
kiedy słowa przysięgi szeptały usta pobladłe:
— Morze, Ja żołnierz polski, ojczyzny mojej syn wierny,
przysięgam ci, w tę godzinę niezapomnianych zaślubin,
że polskie będziesz na wieki, że nie opuszczę cię więcej...
I w fale złote, ruchliwe jak drżący na wietrze łubin
plusnął zaręczynowy, złoty pierścionek dziewczęcy.
Wzniesiemy tutaj nabrzeża,
wzniesiemy dźwigi ze stali,
wiatr kołobrzeski, wiatr świeży
twarze na brąz nam wypali...
i min oczyścimy farwatry
wraki dźwigniemy ze dna,
przy morskie] róży wiatrów
najkrwistsze róże nam zbledną...
Plon srebrny z Bornholmskiej Głębi
zwozić będziemy kutrami,
serce kotwicą się wzębi
w dno odzyskanej przystani,
a nad mur fortu wzniesiona
na znak zwycięstwa latarnia
będzie w świetliste ramiona
Bałtyk co noc zagarniać.
Tak rozmyślali żołnierze. W pamięć Im dzień ten się worał,
gdy w szumie morza się budził odwieczny, zwycięski chorał.
Burzliwie, majestatycznie fal skandowały pochlusty
pleśń, której tutaj słuchali Anonim i Krzywousty.
Pieśń, która wreszcie się spełni. Pieśń o ojczyźnie
morskiej!
Włosy z czół utrudzonych odgarniał dłonią wiatr szorstki...
Błękitne cienie sosen wypełzły na wydm żółte garby...
A oni wiedzieli: teraz wydrzemy dnu morza skarby".
17 marca 1955 roku na pierwszej stronie "Głosu Koszalińskiego" ukazał się artykuł pt. "Jesteśmy gospodarzami tej ziemi". Znajdziemy tam ciekawy i niezwykle interesujący pod kątem historycznym cytat: "Pamiętasz te dni bohaterskich zmagań, nieraz ponad siły, nierzadko o chłodzie i głodzie. Pamiętasz jak kalecząc ręce wyciągano z kłębowiska gruzów i złomu zdatne jeszcze do użytku dźwigary portowe Kołobrzegu i Ustki, jak robotnicy stawiali z ruin fabryki, dworce kolejowe, budowali nowe mosty. A nierzadko pracy tej towarzyszyły zdradzieckie strzały. Nie zdołały jednak powstrzymać rozpoczętego dzieła. Jak nie powstrzymają biegu rzeki spróchniałe, pojedyncze kłody. Przypomnij sobie. W tym to okresie niejeden załamał się i opuszczał ręce, wielu znalazło się takich, którzy twierdzili, że Hitler wyniszczając nasz kraj zamienił nas w żebraków, że lata całe upłyną, zanim zaspokoimy głód. Pytano, skąd weźmiemy ziarno na siew, skąd weźmiemy maszyny i surowce dla uruchomienia zakładów. Odpowiedzi nie trzeba było długo oczekiwać. Już w pierwszych dniach wolności zaczęły nadchodzić pociągi z Ukrainy. Przypomnijmy sobie ów list, który otrzymał towarzysz Bierut w tym ciężkim dla nas okresie. „Prosimy przyjąć serdeczne pozdrowienia od narodu ukraińskiego ... Wyrazem naszych uczuć dla sprawy odbudowy niepodległej i demokratycznej Polski oraz wzajemnych przyjaznych stosunków narodu polskiego i ukraińskiego niech będzie nasz skromny dar: 900 000 pudów żyta, 9000 pudów oliwy, 6000 pudów cukru, 300 pudów suszonych owoców. Podpis brzmiał: Nikita Chruszczów — Przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Ukraińskiej SRR" i pisał Zenon Karpiński. W propagandzie numeru skupiono się nie na historii, nie na żołnierzach, a na propagandzie odbudowy. Wyjątkiem był artykuł na całej stronie 6, autorstwa Cz. Czerniawskiego, pt. "Kołobrzeg", zawierających opowieść o walkach o Kołobrzeg.
Zmiana w postrzeganiu "wyzwolenia" Ziem Zachodnich i Północnych nastała dopiero po odwilży 1956 roku, ale nie od razu. Widać to w wydaniu "Głosu Koszalińskiego" z 18 marca 1958 roku. "XIII rocznica wyzwolenia Kołobrzegu" - widać duży tytuł zaraz obok winiety.
W 1960 roku redakcja zajmująca się lokalną propagandą, postawiła na pełną relację z Kołobrzegu z okazji 15 "rocznicy wyzwolenia". Na pierwszej stronie znalazł się obszerny i dobrze zilustrowany artykuł. Otwiera on serię skupiającą się nie na daninie krwi polskiego żołnierza, ale na zaślubinach z morzem. To był propagandowy wstęp do wizyty wicepremiera Zenona Nowaka, który odwiedził Kołobrzeg w sobotę 19 marca. Wówczas, na 1 stronie pojawił się artykuł o pamięci poległych bohaterów, ale także rozmowach o odbudowie Kołobrzeg, która ruszyła w 1957 roku. Na stronie drugiej dokończono wątek, cytując wypowiedzi politycznych funkcjonariuszy z okazji specjalnej akademii, która odbyła się w auli LO im. Mikołaja Kopernika. To był początek corocznych uroczystości, często na wysokim szczeblu - w Kołobrzegu.
Robert Dziemba